Ekscelencjo, Księże Biskupie
Drodzy bracia w powołaniu kapłańskim
Droga Rodzino boleśnie przeżywająca śmierć Ks. Edwarda,
Drodzy Siostry i Bracia!

Przyszliśmy dziś zapalić płomień naszej serdecznej modlitwy przy osobie chrześcijanina, kapłana, przyjaciela. Przyszliśmy prosić dobrego Boga, aby umieścił w świętej pamięci ks. Edwarda w blasku swego wiecznego światła.

W naszej pamięci i modlitwie przywołajmy postać ks. Edwarda.

Urodził się 4 sierpnia 1949 roku w Gosprzydowej. Tu ukończył szkołę podstawową. W roku 1967 złożył egzamin dojrzałości w Liceum Ogólnokształcącym w Brzesku. Po ukończeniu studiów w Wyższym Seminarium Duchownym w Tarnowie otrzymał święcenia kapłańskie w 1973 roku, z rąk ks. bpa Jerzego Ablewicza. Pracował w parafiach: Szczepanów, Gorlice, Wadowice - dekanat Radomyśl oraz jako kapelan w parafii Błonie w diecezji warszawskiej. Ze względów zdrowotnych wycofał się z pracy duszpasterskiej. Zamieszkał w domu rodzinnym w Gosprzydowej, gdzie opiekował się najpierw ciężko chorą matką, a po jej śmierci schorowanym ojcem. Po śmierci ojca pozostał w naszej parafii jako rezydent.

"Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego! Po tych słowach (Jezus) wyzionął ducha" (Łk 23,46). Słowa te odnotowuje jedynie św. Łukasz w swojej ewangelii, ale potem ponawia je w nieco zmienionej formie w Dziejach Apostolskich opisując śmierć pierwszego męczennika św. Szczepana, który kamienowany przez swoich przeciwników modlił się słowami: "Panie Jezus, przyjmij ducha mego!" (Dz 7,59).

Te dwa teksty biblijne, gdyż one najdobitniej charakteryzują ten decydujący i nieodwracalny moment przejścia człowieka z tego życia do życia wiecznego. W ich świetle śmierć przestaje być klęską, rozpaczą, unicestwieniem ludzkiego bytu. Człowiek wierzący wie, że za tą bramą, której na imię śmierć, czekają na nas otwarte ramiona Ojca i Jego Przedwiecznego Syna Jezusa Chrystusa, pełen macierzyńskiej miłości uśmiech Maryi, Matki Jezusa i Matki nas wszystkich.

Jako kapłan Jezusa Chrystusa i wielki czciciel Matki Bożej Gosprzydowskiej włączał się czynnie w życie naszej wspólnoty parafialnej celebrując Msze św. oraz inne nabożeństwa. Z głęboką wiarą i żarliwością prowadził nabożeństwa majowe i różańcowe. Służył posługą w konfesjonale. Z zaangażowaniem głosił Słowo Boże. Angażował sie przy renowacji obrazów Matki Bożej z ołtarza głównego naszego koscioła parafialnego.

Zawsze miał przy sobie obrazek Matki Bożej Gosprzydowskiej; a jedną z ostatnich jego prac, którą przygotowywał to była nowenna do Matki Bożej Nieustajacej Pomocy.

W perspektywie Adwentu przywołujemy światłość prawdziwą - Jezusa Chrystusa. Chcemy żyć w prawdziwym świetle, które nie zna zachodu, w Chrystusie Zmartwychwstałym. Wiemy, że żyć w Chrystusie, to znaczy żyć w prawdzie, to znaczy chodzić w świetle. Wyznajemy wraz ze świętym Janem Apostołem, że: "Bóg jest światłością i nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą". Jak każda śmierć, tak i odejście ks. Edwarda jest dla nas znakiem. Ostatecznym przypomnieniem, że życie jest darem i zadaniem. Śmierć każdego świadka wiary jest dla nas przynaglającym wezwaniem do postępowania w świetle i do niesienia swoim życiem tego prawdziwego światła, którym jest Chrystus.

My chrześcijanie sensu życia nie znajdziemy przecież tylko w odpowiedzi na pytanie: po co żyć? Pytanie bardziej trafne dla chrześcijanina - kapłana, pytanie piękniejsze winno brzmieć: Dla kogo żyć?

I takie pytanie ks. Edward chciał nam postawić czasie kazań pasyjnych, do których od początku adwentu przygotowywał się - nie zdążył, ale jego śmierć już teraz jest pytaniem dla nas: Dla kogo żyć?

Ks. Marek Prus, w przesłanych kondolencjach wspominając ks. Edwarda tak napisał: "niósl wiernie i wytrwale krzyż codziennego i kapłańskiego życia, krzyż wymagajacy od niego trudnych i czesto dla wielu niezrozumialych decyzji, krzyż cieżki i przygniatajacy. Ale to był jego krzyż, który zaakceptował i przyjmował bez sprzeciwu. Z pewnoscią były chwile i dni, że nie bylo mu łatwo ale słów skargi, narzekania czy rezygnacji nie słyszelismy nigdy z jego ust. Wystarczy tu wspomieć opiekę nad nad schorowaną matką a potem ojcem, którą to opiekę jako jedyny syn podjał i sprawował do końca ich dni. Nie bał sie i nie wstydził sie żadnej pracy ".

I wierzę, że taką postawą kapłańskiego i chrześcijańskiego życia dał nam odpowiedź na to pytanie: dla kogo żyć ? Bowiem taka dewiza życia kryje w sobie odpowiedź na pytanie o sens trudu, poświęcenia, wierności i ofiary, miłości i pracy, naszych nocy i dni. Żyjemy po to, aby miłością odpowiedzieć na Miłość.

Niech będą "Przepasane biodra" wasze - to symbol postawy człowieka, który jest zawsze gotowy do pomocy drugiemu, do wsparcia, do pokornego służenia innym. Pan Jezus w wieczerniku też przepasał biodra i umywał nogi swoim uczniom. Postawa Pana Jezusa nic nie straciła ze aktualności, przeciwnie, wciąż jest gwarantem szczęścia sług, którzy przyjmą taki rodzaj służby. Chrystus powiedział wyraźnie: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25,40) Na podsumowanie naszego życia będziemy sądzeni właśnie z miłości. Z miłości do Boga, spełnionej w miłosierdziu czynionym wszystkim spotkanym na drodze życia. W martwych dłoniach przyniesiemy i złożymy przed Panem tylko to, co ofiarowaliśmy innym. Obyśmy usłyszeli wtedy z ust Pana: "Zostaje ci wybaczone wiele, bo bardzo umiłowałeś".

"Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?" (Mt 7,1-3). Te słowa odnoszą się do nas, do tych sytuacji, gdy osądzamy ludzi nie znając ich; gdy nie zamieniwszy z nimi ani jednego słowa, potępiamy. Nie możemy powiedzieć, że jesteśmy lepsi od tej czy innej osoby nie znając jej.

Wszyscy popełniamy błędy, lecz nie wszyscy potrafimy się do nich przyznać. Tak ciężko nam wyrazić skruchę, żal, smutek z powodu przewinienia. Dlaczego ? To właśnie ta nasza wielka duma, pycha, nasza wyniosłość to sprawia, że tak łatwo potępiamy innych. Chrystus uczy nas innej postawy. Ukazuje nam obraz miłości, pokory, zainteresowania drugim człowiekiem.

Ks. Edward, tak jak każdy kapłan, codziennie przy Komplecie powtarzał: "O Panie, pozwól odejść swemu słudze w pokoju". Codziennie w wieczornej modlitwie, w Komplecie, powtarzał słowa Pana Jezusa z krzyża: "W ręce Twoje, Panie, powierzam ducha mojego". Codziennie przygotowywał się na tę ostatnią chwilę, w której człowiek oddaje ducha Bogu. Codziennie przygotowywał się na tę ostatnią chwilę, w której przychodzi Pan Jezus, aby nas zabrać do wiecznych przybytków. Bądź uwielbiony Boże w swoich kapłanach, w tym kapłanie Edwardzie. W imieniu naszego zmarłego brata wołamy dziś w tej Eucharystii: "W ręce Twoje Panie, powierzam ducha mojego". W ręce Twoje Panie, polecamy życie i śmierć ks. Edwarda.

A żegnając się dziś z kapłanem Edwardem - powtarzam jego słowa, które zawsze mówił do mnie żegnając się: "do jutra"

Do jutra księże Edwardzie - do jutra. Amen.