W rocznicę śmierci ks. Edwarda Włodarczyka - 07.12.2011

Kiedy 7 grudnia ubiegłego roku późnym wieczorem zabrzmiały dzwony, nikt nie przypuszczał, że głoszą one śmierć kapłana, naszego Rodaka, Ks. Edwarda Włodarczyka. Długo i żałośnie dźwięczał ich głos i tak żałośnie brzmiało pytanie powtarzane z ust do ust - czy to możliwe? Przecież przedwczoraj był wśród nas. Wydawałoby się zdrowy i w pełni sił.

Bóg zawołał Go "z marszu", niemal sprzed ołtarza. Odwołał Go spośród żywych, aby wszystkim nam przypomnieć: "Czuwajcie i bądźcie gotowi, bo w chwili, w której się nie spodziewacie Syn Człowieczy przyjdzie."

Kiedy przyszła ta śmierć - choć nagła, zastała naszego Rodaka czuwającego, z zapaloną pochodnią i z sercem oddanym bez reszty Najwyższemu Bogu. W naszej pamięci pozostał obraz kapłana sprawującego Najświętszą Ofiarę, głoszącego płomienne kazania, służącego w konfesjonale. Stanowczego w sprawach wiary, dociekającego prawdy, stanowczo sprzeciwiającego się wszelkim przekłamaniom i nierzetelnym opiniom.

W rocznicę śmierci uczestniczyliśmy we Mszy św. w Jego intencji. Często zatrzymujemy się przy Jego grobie, aby odmówić modlitwę, zapalić znicze. Niech ta pamięć trwa, bo "człowiek żyje tak długo, dopóki pamięć o nim żyje."