Wspomnienie z pielgrzymki do Bł. Karoliny - 18.11.2017 |
Już po raz kolejny uczestniczyłam w Drodze Krzyżowej szlakiem męczeństwa błogosławionej Karoliny. Zawsze, kiedy tylko mam okazję, chętnie jadę do Wał Rudy, bo to miejsce szczególne, a dziewczyna, która tak bardzo kochała Pana Jezusa, była tylko kilka lat starsza ode mnie.
Tym razem pogoda nie była zbyt ładna - było zimno i mokro. Nie przeszkodziło to jednak ludziom, którzy tu przyjechali. Takich tłumów jeszcze nie widziałam. Droga Krzyżowa rozpoczęła się przy domu rodzinnym Karoliny Kózkównej. Gdy ksiądz powiedział, żebyśmy sobie wzbudzili intencję, w której chcemy się modlić i ofiarować swój trud, to pomyślałam o mojej babci.
W procesji szli żołnierze, poczty sztandarowe, harcerze i inne grupy. Było dużo dzieci i młodzieży. Wszyscy w skupieniu podążali za relikwiami błogosławionej Karoliny od stacji do stacji, aż do miejsca, gdzie została zamordowana przez rosyjskiego żołnierza. Siostra zakonna czytała rozważania, ksiądz prowadził koronkę do Bożego Miłosierdzia i dużo innych modlitw. Głos roznosił się po całym lesie. Szybko robiło się ciemno. Ludzie zapalali świece i latarki. Wielu niosło białe i czerwone róże. Choć szliśmy przez las ponad dwie godziny, wcale nie czułam zmęczenia.
W czasie tej wędrówki przez las ludzie opowiadali swoje historie. Ktoś mówił, że został uleczony z choroby, ktoś inny, jak błogosławiona Karolina pomogła mu przestać pić alkohol, uwolniła rodzinę od kłótni i inne.
Najbardziej zainteresowało mnie ostatnie na drodze krzyżowej świadectwo. Opowiadała pani ze Szczecina, jak przed czterema laty umarł ich jedyny syn. Miał 22 lata i całe życie przed sobą. Rodzicom świat się zawalił, byli załamani, przestali chodzić do kościoła. Mówiła, że do Zabawy przyjechali przed dwoma laty po to, aby wśród innych umieścić tabliczkę swojego syna, aby go w ten sposób upamiętnić. Ale tu znaleźli ukojenie swojego bólu. Pomyśleli o błogosławionej Karolinie i jej rodzinie. Co przeżywali rodzice po stracie ukochanego dziecka? Teraz już chodzą do kościoła i przyjeżdżają często na modlitwę i rekolekcje do błogosławionej Karoliny.
Było też dużo innych świadectw. Wszystkie były piękne, chociaż często opowiadały o smutnych wydarzeniach, jakie przeżywali ludzie.
Droga Krzyżowa zakończyła się około godziny 17:15. Było mi już trochę zimno, ale na Mszy Świętej w kościele szybko się zagrzałam. Kościół był wypełniony po brzegi. Nie wszyscy pomieścili się w środku. Niektórzy stali na zewnątrz. Na szczęście, razem z ciocią wepchałyśmy się do kościoła. Były piękne śpiewy i kazanie o błogosławionej Karolinie. I składali życzenia księdzu, który obchodził jubileusz.
A po Mszy św. była adoracja Pana Jezusa. Pogasły wszystkie światła. Tylko ołtarz i Monstrancja były oświetlone. Pięknie śpiewaliśmy, a ksiądz prowadził modlitwy. Mówił, żeby spojrzeć na Pana Jezusa, żeby się wyprostować i nie być więcej smutnym. Potem przechodził obok nas i nas błogosławił. Każdą ławkę osobno. Dlatego trwało to bardzo długo, zanim przeszedł przez cały kościół. Na koniec wszyscy wstali i z rękami wzniesionymi do góry śpiewaliśmy pieśń. Było bardzo radośnie.
W drogę powrotną wyruszyliśmy kilka minut po 20.00. Do domu przyjechałam zmęczona, ale bardzo szczęśliwa.
Julia, klasa IV