Misjonarz “de la ultima hora” w Gosprzydowej - 28.07.2019

Cokolwiek uczyniliście
jednemu z braci moich najmniejszych,
Mnieście uczynili…
(Mt 25, 31 - 32)

W ostatnią niedzielę lipca przybył do naszej parafii ks. Prał. Józef Zyzak – misjonarz z Boliwii. Już po raz drugi zagościł w naszej wspólnocie, aby opowiedzieć o „innym świecie”, gdzie ludzie z tęsknotą czekają na kapłana, gdzie gdzie brakuje na codzienny posiłek, a dzieci bawią się patykami, kamykami czy porzuconą oponą. To również kraj pełen słońca, rozbrzmiewający muzyką i radosnymi okrzykami dzieci, kraj pysznych owoców i braku pośpiechu.


O swojej pracy ks. Józef opowiedział podczas homilii, w której podkreślił wielką rolę i powołanie wszystkich chrześcijan do służenia bliźnim będącym w potrzebie.

Miarą człowieczeństwa jest wrażliwość na potrzeby bliźnich. Z tego będziemy rozliczeni. Byłem głodny, byłem spragniony, byłem nagi – czy przyszedłeś mi z pomocą? Nikt nie zapyta czy byłeś dyrektorem, urzędnikiem, biskupem, tylko co dobrego zrobiłeś?

Dziękując ks. Tadeuszowi Ceterze za zaproszenie i umożliwienie przeprowadzenia zbiórki, poprosił o ofiary na konkretne zadania: na zakup mleka dla dzieci, żywności, artykułów pierwszej potrzeby, na czynsz za mieszkanie dla porzuconej matki i podstawowe sprzęty do tego mieszkania. Pomoc siostrom zakonnym prowadzącym Dom Samotnej Matki oraz wspierającym ubogie rodziny to podstawowa troska ks. Józefa.


Jak określił siebie - misjonarz „ostatniej godziny” - w wieku 70 lat rozpoczął pracę misyjną w dalekiej Boliwii. Swoim przykładem zaprzecza tezie, że młodość jest nierozerwalnie związana z metryką. Otwarty, radosny, życzliwy, odważny, przyjazny człowiekowi, zawsze do dyspozycji.

Wspomina, że już w trzecim roku kapłaństwa chciał wyjechać do Brazylii. Nie otrzymał zgody biskupa, dlatego zaraz po przejściu na emeryturę postanowił zrealizować misyjne powołanie. Wyruszył na kontynent południowoamerykański, aby tu głosić Chrystusa i towarzyszyć ludziom w pokonywaniu trudów codzienności. W Boliwii jest już blisko 10 lat. Nauczył się języka hiszpańskiego. Mieszka w Oruro – mieście położonym na wysokości 3700 m n.p.m. To miasto kontrastów – dzielnice zamożne i ubogie peryferia, gdzie nie ma wody, prądu, gazu, ludzie często głodują. Potrzeb jest wiele, tak więc spektrum działania ks. Józefa również szerokie. Proboszcz, wikariusz biskupi ds. osób konsekrowanych, opiekun grup apostolskich dla dorosłych, wicedyrektor diecezjalnego radia nie narzeka na brak zajęć. Nawet na urlopie nie zapomina o misyjnych potrzebach – odwiedzając parafie w rodzinnej diecezji opowiada o boliwijskiej rzeczywistości i zbiera ofiary.


Ks. Józef Zyzak - misjonarz „de la ultima hora” (ostatniej godziny) w grudniu skończy 80 lat. W Boliwii pracuje już blisko 10 lat i wcale nie wspomina o powrocie. Aktywny, radosny, przyjazny, całym swoim życiem potwierdza słowa o. Leona Knabita z książki „Młodość to stan ducha”: “Czy będę zrzędził, narzekał, utrudniał życie drugiemu, czy może dam coś drugiemu w radości? Może by tak obudzić w sobie ambicję, ale taką dobrą ambicję, żeby przeze mnie było trochę lżej, żebym nie był taką trzciną nadłamaną, o którą jak ktoś się oprze, to się jeszcze skaleczy. Żeby być człowiekiem przyjaznym drugiemu człowiekowi. Żeby inni raczej się cieszyli, gdy mnie spotkają, niż mieliby pomrukiwać złowrogo czy przeklinać, czy uciekać na drugą stronę ulicy. Jakież wielkie są możliwości umniejszania czegoś w sobie, żeby komuś było lepiej.”

Po Mszy św. ks. Proboszcz odmówił modlitwę błogosławieństwa kierowców i pojazdów a następnie na pokładzie pick-up’a Pana Sołtysa wyruszył na parkingi, aby poświęcić zaparkowane tam auta.