Eucharystia i Kapłaństwo budują Kościół. Piąty dzień Misji Świętych 03.09.2020

Całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu.

W pierwszy czwartek września na szlaku misyjnych rozważań o. Ignacy Kosmana postawił temat Eucharystii i Kapłaństwa. W tym dniu w naszym kościele była adoracja całodzienna Najśw. Sakramentu.

Każdy czwartek jest dniem modlitwy za kapłanów i o powołania do służby Bogu. Brak powołań, lub też brak odpowiedzi na Boży głos to znak czasu. Pustoszeją seminaria duchowne, a w wielu regionach Europy ludzie odczuwają dotkliwie brak duszpasterzy. Troską również naszej parafii jest brak powołań na przestrzeni ostatnich 20 lat.


Najświętszą Ofiarę sprawował o. Ignacy Kosmana.

W homilii o. Ignacy przywołał postać św. Franciszka z Asyżu założyciela zakonu franciszkańskiego. Wracając do historycznych początków tego zgromadzenia o. Misjonarz wyakcentował powszechne wówczas poczucie melancholii, zagrożenia, przewidywania katastrofy.

Franciszkanie zawsze szli „pod prąd”. I pojawił się ruch radości i nadziei po to by przełamać ten krąg beznadziejności optymizmem i zaufaniem. O. Franciszek niósł nadzieję, a nadzieja to siła, która pozwala człowiekowi myśleć o przyszłości, widzieć i przeczuwać przyszłość. Nadzieja dodaje sił do działania i przezwyciężania trudności. Swoją nadzieję powierzamy Bogu, gdy żegnamy kogoś bliskiego, gdy przeprowadzamy go przez bramę śmierci. Również wtedy, gdy młodzi ludzie wstępują na nową, wspólną drogę życia, lub kiedy przyjmujemy nowe życie do wspólnoty Kościoła. Umiłować chcemy Boga, bo Bóg do końca nas umiłował. Umiłować Boga to znaczy złożyć w Nim nadzieję.


W nawiązaniu do problemów rzeczywistości średniowiecznej o. Prof. podkreślił, że obecnie panują podobne nastroje, ludzie zadają podobne pytania: Co będzie jutro? Jak będzie wyglądał świat?

Melancholia jest źródłem wielu grzechów. To choroba woli. Dotknięty nią człowiek nie chce chcieć. Czuje jakby stanął przed jakąś ścianą. Nie widzi przed sobą przyszłości. Jest tylko przeszłość, wspomnienia, doświadczenie porażki. Brakuje nadziei.

O. Misjonarz przypomniał scenę z „Wesela” S. Wyspiańskiego, gdzie ludzie nie potrafią ruszyć się z miejsca. Bohaterowie tej sztuki stoją sparaliżowani niemocą, bezsilni, obezwładnieni beznadziejnością.

W tym kontekście zadał pytanie: Czyż nie podobnie jest dzisiaj? Skąd tak wielu ludzi pozbawionych jest ufności, siły, wiary, nadziei? Wielu uważa, że to co najpiękniejsze mają już za sobą, a każdy następny dzień może przynieść tylko nieszczęścia. Wielu ludzi jest zamkniętych w sobie, wycofanych, smutnych, zalęknionych, jakby sparaliżowanych.


Dziś głównym źródłem nastroju beznadziejności jest porażka, klęska, najczęściej wynikająca z doznanego zawodu. Gdy ktoś nas zawiedzie, trudno mu kolejny raz zaufać. Cierpienie wynikające z odrzucenia może być okazją do pogłębienia więzi z Chrystusem.

Trzeba budzić do życia siły, które nie pozwalają stać w miejscu.

O. Prof. przypomniał objawienia Matki Bożej przed 400 laty w ekwadorskim Quito. Matka Boża mówiła o wielkich próbach, jakie dotkną Kościół przełomu wieku XX i XXI. Maryja powiedziała wówczas, że będzie to straszna próba. Dodała jeszcze: „ale nie zniechęcajcie się, bo przyjdzie łaska, przyjdzie zmartwychwstanie”.

Maryja zapowiedziała, że przyjdą czasy, gdy będzie obrzydzanie Kościoła. Kościół będzie poddany ogromnej próbie, nieustannemu bluźnierstwu i świętokradztwu. I obecnie to widzimy i przeżywamy. Bluźnierstwo rani serce, gdy widzi że cierpi ktoś kogo kocha.

Maryja powiedziała, że dzieci będą bardzo cierpieć. Najwięcej z tego powodu, że ich rodzice nie będą mieli dla nich czasu. Nie będą się z nimi modlić. Nawet własne dzieci będą odciągać od Boga, od wiary. I tak jest – w domach się nie modlimy, nikt nawet nie pamięta o modlitwie. Rano jest śniadanie, smartfon, gry. Wieczorem internet, telewizor. Szkoda czasu na modlitwę. Pseudonauczyciele wchodzą do szkół aby edukować seksualnie nasze dzieci. Dlaczego rodzice milczą w takiej sytuacji? Dlaczego pozwalają sobie odbierać dzieci przed wejściem do szkoły? Czemu rodzice tak łatwo oddają dzieci prawu?


Matka Boża w Quito zapowiedziała również, że diabeł zrobi wszystko, żeby zniszczyć konfesjonał. Tak się stało na Zachodzie. Nikt się nie spowiada, a wszyscy idą do Komunii św. Wielu ludzi mówi: „Ja nie mam grzechu. Ja nie mam się z czego spowiadać.” Spowiedź jest wyśmiana. Konfesjonał zamieniono na schowek na miotły. A jak jest u nas? Czy nie usprawiedliwiamy swojego odejścia od spowiedzi pandemią? Ilu ludzi nie wypełniło do tej pory obowiązku spowiedzi wielkanocnej?

Jak kochasz Chrystusa, to masz się z czego spowiadać. Jaka miłość – takie wyznanie. Dziś dramatem jest, że nie umiemy połączyć cierpienia z Chrystusem. Życie człowieka naznaczone jest cierpieniem. Potrzebujemy głębokiej wiary, aby wytrwać w cierpieniu. Potrzebujemy zjednoczenia z krzyżem Chrystusa.

Musimy być świadomi, że będziemy poddani wielkiej próbie. Ale Matka Boża mówiła: „nie zniechęcajcie się. Przyjdzie łaska, przyjdzie zmartwychwstanie.”


O. Misjonarz nawoływał: musimy wracać do nadziei, przychodzić do niej, jak najczęściej korzystać z tego lekarstwa jakim jest Eucharystia, jakim jest Ciało Pana Jezusa. Ale gdy przyjmujemy Go do swojego serca musimy się dzielić Jego miłością z najbliższymi w rodzinie, z sąsiadami, ze wspólnotą, w której żyjemy.

O. Prof. wyjaśnił, co jest potrzebne do pełnego przeżywania Eucharystii.

Najpierw wiara. W świecie zamętu, wielkiej próby która przyszła na Kościół, trzeba nam powtarzać za św. Piotrem, który mówił: „Panie do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego.”

Trzeba przeżywać Eucharystię z wiarą i w skupieniu. „Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli”.

Do godnego przeżywania Eucharystii potrzebna jest miłość. Jezus wzbudzał w swoich uczniach postawę miłości. On przychodzi do nas z całą swoją miłością. Myśli o każdym z nas.


Pięknie opisała miłość Chrystusa s. Faustyna w swoim Dzienniczku. Gdy przyjmowała Komunię św. Pan Jezus zwracał się do niej: „Córko Moja, niech się napełni radością serce twoje. Ja, Pan, jestem z tobą, nie lękaj się niczego, jesteś w sercu Moim.”

Chrystus w Eucharystii nie jest dla tłumów, ale dla konkretnego człowieka – dla ciebie i dla mnie. Z miłości do każdego z nas przychodzi do nas. On nigdy się nie zniechęca, mimo naszych grzechów, mimo podłości. Pragnie, byśmy nie gardzili Jego obecnością w Eucharystii pośród nas.

Po Komunii św. kapłan pobłogosławił chleb i sól, zapraszając wszystkich uczestników Eucharystii do zabrania ich do domu i wspólnego zjedzenia kolacji. Niech ten chleb będzie nie tylko pokarmem dla ciała, ale również symbolem pokoju, dobroci i wzajemnej miłości. Niech ta sól chroni wasze mieszkania i zachowa od grzechów zwłaszcza obmowy i oszczerstwa.

Ks. Proboszcz podziękował za chlebki, które ofiarowała cukiernia pp. Antczaków.