Pielgrzymi nadziei - rekolekcje wielkopostne 06–09 kwiecień 2025

Znów wstaję i biegnę do Ciebie,
kolana zdarte krwawią jeszcze
O Panie, płacze serce moje,
wszak ranić Twej miłości nie chcę…
/z piosenki religijnej/

Właśnie o nadziei były rekolekcje w naszej parafii. W wielkopostnym nauczaniu Ksiądz rekolekcjonista nawiązał do hasła roku jubileuszowego 2025 ogłoszonego przez papieża Franciszka bullą z dn. 9 maja 2024 r. „Nadzieja zawieść nie może”.


O. dr Janusz Sok, redemptorysta z Tuchowa, przekonywał, że nadzieja ludzi wierzących ma mocne fundamenty, bo jest oparta na Bogu i Jego Słowie. „Szukasz nadziei? - Słuchaj Bożego Słowa!” O. Prof. za każdym razem nawiązywał do liturgii Mszy świętej i do czytań mszalnych, wydobywając z tego skarbca słowa umocnienia, pocieszenia i chrześcijańskiej nadziei.

Wskazując na konkretne wydarzenia, sytuacje, decyzje i zachowania Izraelitów, uczył, że Bóg nigdy nie opuszcza człowieka, zawsze jest gotów pomóc, przebaczyć, przywrócić sens. Święty Paweł mówi: „nic nie jest ważne w relacji do Jezusa. Wszystkie inne sprawy, które mogą się wydawać nieodzowne w życiu człowieka, tak naprawdę to są śmieci. Liczy się tylko Jezus. On przebaczy każdy grzech. On nadaje sens życiu i śmierci.”


Ks. Misjonarz pokazał, jak łatwo ulegamy pokusie zniechęcenia, zwątpienia, obojętności. Pozwalamy się zwieść diabłu, który przekonuje, że możemy iść na łatwiznę, nie przejmując się Bożymi przykazaniami, że na modlitwę mamy jeszcze czas. Często wpadamy w pułapkę rozpaczy, przekonani, że jesteśmy już na pozycji straconej, że już nic nie da się zrobić.

A potrzeba nam tylko, i aż głębokiej wiary i ufności, że Bóg nigdy nie zawiedzie. Że zawsze stanie po stronie grzesznika, który z pokorą poprosi o wybaczenie i miłosierdzie. Jak kobieta cudzołożna, albo celnik, jak Piotr który się zaparł swojego Mistrza, czy dobry łotr na Golgocie.

Ks. Rekolekcjonista zwrócił uwagę, wzrastamy duchowo we wspólnocie, nie w samotności. Dobrze jest mieć przewodnika duchowego, którym może być spowiednik. Dbaj o swoje sumienie, nie zepsuj go, nie doprowadź do obojętności. Grzech zostawia ślad w człowieku, zawsze negatywny.


Jesteśmy zależni od drugiego człowieka, często dosłownie zdani na jego łaskę. Ale prawdziwą radość odczuwamy gdy pomagamy, lub sami doświadczamy pomocy. Gdy kochamy i gdy jesteśmy kochani.

I tu potrzeba wielkiej otwartości i wrażliwości serca, aby dostrzec człowieka, który woła o pomoc swoim zachowaniem, krzykiem albo milczeniem. Żeby w porę zareagować i podać pomocną dłoń. Żeby być przy drugim człowieku i nie zostawić go w potrzebie samego.

Są różne rodzaje samotności - porzucenia, zdrady, choroby, opuszczenia, bezradności, starości. Samotność dotyka nawet ludzi żyjących w rodzinie.


Lekarstwem na samotność jest modlitwa. O. Prof. zachęcał do szczerej i ufnej modlitwy, do trwania w Bożej obecności, do słuchania co Bóg chce mi powiedzieć. Daj mi Panie takie oczy, taką wiarę i takie serce, abym rozumiał, dostrzegał, czuł, czego ode mnie oczekujesz.

O. Misjonarz opowiedział o działalności Jezusa na ziemi, który czynił tylko dobro. Nauczał, wyjaśniał, uzdrawiał, odpuszczał grzechy, stał po stronie słabych. A co otrzymał w zamian? Został zdradzony, opuszczony, skazany na samotność i lęk, który wycisnął krwawy pot na Jego czole. Jezus cierpiał i umarł na krzyżu dla mnie i ciebie. I wreszcie, najważniejsze - Jezus zmartwychwstał, prawdziwie zmartwychwstał. Otworzył dla nas bramy nieba.


Przytaczając przykłady z życia, o. Janusz uczył, jak rozpoznawać Bożą wolę i ją przyjmować. Tłumaczył, jak wiele cudów jest naszym udziałem. Niestety nie zawsze je dostrzegamy, czasem nazywamy je przypadkiem. Często stawiamy Bogu warunki, albo nie współpracujemy z Bożą łaską.

Bóg daje nam okoliczności, sytuacje i na nas liczy.

W ostatnim dniu rekolekcji uczestniczyliśmy w Drodze Krzyżowej na Górę Krzyży. Kilkadziesiąt drewnianych krzyży zostało zaniesionych pod Krzyż Niepodległości.


W rozważaniach o. Janusz Sok uczył, jak przyjąć krzyż, aby wytrwać:

„Krzyż nie jest nigdy czymś łatwym, radosnym, oczekiwanym…
Zazwyczaj krzyża się nie szuka.
Ale wcześniej czy później przyjdzie nam go wziąć na ramiona. I odtąd trzeba będzie z nim żyć, może i do końca życia.
Bez odrobiny ufnej wiary i miłości, krzyż stanie się czymś niezrozumiałym, przytłaczającym, bezsensownym.
Tylko miłość potrafi zgodzić się na krzyż, zaakceptować, wytłumaczyć…”

Na szczycie gosprzydowskiej Góry Krzyży, kapłani udzielili błogosławieństwa licznie zgromadzonym parafianom.